Wakacyjny spływ rzeką Wel

fot. pow.
Po klubowych spływach Brdą i Notecią,, postanowiliśmy jeszcze gdzieś popłynąć. Pogoda dopisywała, było kilka pomysłów, ale w końcu wypadło na Wel. Zebrała się kilkuosobowa grupka klubowiczów i zaproszonych gości.
Wyruszyliśmy w czwartek wczesnym rankiem. Po odprowadzeniu samochodu do wsi Kaczek (miejsca końcowego spływu), udaliśmy się na miejsce wodowania do miejscowości Tarczyny. Po ulokowaniu bagaży w kajakach wyruszyliśmy na szlak. Tego dnia rzeka okazała się niesamowicie zmienna. Wel zaskoczył nas zmiennością swojego charakteru.
Pierwszego dnia płynęliśmy wąską strużką wśród traw i łąk, mijając mniejsze jeziora, by po chwili rzeka rozlała się leniwie, szerokim korytem prowadząc nas wśród łąk, pól i drzew. Aż wreszcie w drugim dniu stała się dzika, szumiąc złowrogo w górskim kamienistym przełomie. To niesamowite, żeby z tak łagodnej rzeki, Wel nagle stał się rwącym potokiem! Pokonaliśmy półtorakilometrowy odcinek o spadku ponad 2 promili, by po chwili ze spokojem wpłynąć uregulowanym korytem do jeziora Rumian.
Wel nie szczędził nam wrażeń. Było sporo przenosek, rzeka nadal obfitowała w niespodzianki raz po raz zmieniając swój charakter. Za jeziorem Grądy, Wel to rzeka głęboka, szeroka o łagodnym prądzie i podmokłych brzegach. Za wsią Koty znów towarzyszy nam las, potem łąki, by w Podciborzu przywitać nas dorodnym lasem sosnowym, a zaraz za nim szumem spienionej wody na bystrzu z przeszkodami. Za kolejnym mostem z Ciborzu prąd znów się wzmaga, nurt jest szybki i kręty, a brzegi niedostępne porośnięte łozami. W Olszewie minąwszy kolejne kręte bystrze dopływamy do zniszczonego jazu byłego młyna.
W chwilach przerwy na odpoczynek raczyliśmy się kąpielami w super czystej i wartkiej wodzie. Do Lidzbarka płyniemy w kanionie urwistych brzegów dochodzących do 20 m wysokości. W korycie pokonujemy przeszkody w postaci zwalonych drzew, gałęzi i łóz, a także bystrzy szumiących na kamienistym dnie. Wel ostro meandruje, słychać już miasto i widać pierwsze zabudowania. Tutaj zatrzymujemy się na pierwszy nocleg. Aby znaleźć odpowiadające nam miejsce musimy przepłynąć całe jezioro Lidzbarskie aby w końcu rozbić się na wspaniałej polanie.
Wczesnym rankiem ruszamy w dalszą drogę. Znowu musimy przepłynąć całe jezioro aby dostać się do wypływu rzeki Wel. Mijamy Lidzbark (lokalnie nazywany Welskim dla odróżnienia od Lidzbarka Warmińskiego). Za Lidzbarkiem mijamy jezioro i wpływamy w bardzo malowniczy odcinek rzeki o wysokich brzegach otoczonych lasami. Płyniemy w zielonym tunelu, rzeka meandruje, prąd jest dość słaby, za chwilę pojawiają się łąki, by potem znów szczelnie otoczył nas las. Mijamy Kurojady i Chełsty, gdzie za przenoską rozpoczyna się rezerwat "Piekiełko" o górskim charakterze.
Poziom adrenaliny wzrasta, brzegi dzikie, urwiste i wysokie, słychać szum kolejnych bystrzy i nurtu spienionego na licznych przeszkodach. Wpływamy w kolejny przełomowy odcinek rzeki, typowo górski (kanion leśny), o spadku dochodzącym do ponad 4 promili i silnym prądzie dochodzącym do 5 km/h.
W półmroku "Piekiełka" mijamy coraz to straszniejsze bystrza na morenowych głazach, liczne przeszkody w postaci zwalonych drzew, nie zawsze dobrze widoczne ze względu na zakręty nurtu. Słońce zaczyna chylić się ku zachodowi, a my szukamy miejsca na rozbicie namiotów. Resztkami sił przenieśliśmy kajaki przy działającym młynie. Niestety hałas był tak duży, że musieliśmy popłynąć jeszcze dalej. W końcu udało się, rozbiliśmy się na łące koło jeziora Wenecja.
Jak to w zwyczaju wczesnym rankiem zbieramy się w dalszą podróż. Wpływamy na bardzo płytkie jez. Fabryczne zw. Tylickie (pow. ok. 80 ha) bardzo mocno zarośnięte szuwarami, które praktycznie są wszędzie, a płynie się przetartymi korytarzami, kierując się nurtem. Wypływ znajduje się w pn.-wsch. części (prawy brzeg). Odnoga łączy się ze starym korytem rzeki. Rzeka nam nie odpuszcza. Znowu walczymy powalonymi drzewami i pokonywaniem ich albo górą albo dołem. Dalej płyniemy pod mostem nieczynnej linii kolejowej i mostkiem drogowym Tylice-Linowiec. Po 2 km mijaliśmy most drogowy Grodziczno-Nowe Miasto. Po prawej stronie mijamy wieś i jezioro o nazwie Jakubkowo. Mijamy kolejny mostek drogowy Jakubkowo-Kaczek, gdzie rzeka nagle przyśpieszyła, po prawej stronie widoczne są liczne stawy rybackie. Rzeka zmienia bieg z północno-zachodniego na zachodni. W miejscowości Kaczek (elektrownia na terenie prywatnym) zakończyła się nasza przygoda z rzeką Wel. Zmęczeni ale zadowoleni wracamy do domu.
Spływ odbył się dzięki Klubowi Turystyki „Noteć” a w szczególności jego prezesowi panu Tadeuszowi Kunikowskiemu.
Materiał: powierzony
Galeria



































Czytaj również
Dodaj komentarz
Zwolnienia lekarskie wystawione w 2024 roku. Podsumowanie ZUS

W ubiegłym roku Polacy chorowali nieco...
(czytaj więcej)Pociąg na Hel. Pasażerowie nadali mu nazwę

Nazwę „Latarnik” dla powracającego do ...
(czytaj więcej)Zarezerwuj wizytę w ZUS online. Na konkretny dzień i godzinę

Nie trzeba wychodzić z domu, aby załatwić sprawy w ZUS-ie....
(czytaj więcej)Światowy Dzień Ziemi. Jak możesz się zaangażować?

22 kwietnia swój dzień obchodzi ...
(czytaj więcej)
Komentarze (2) Zgłoś naruszenie zasad
eva, w dniu 14-08-2015 04:22:47 napisał:
odpowiedz
Doggood, w dniu 15-08-2015 13:52:59 napisał:
odpowiedz
Uwaga! Internauci piszący komentarze na portalu biorą pełną odpowiedzialność za zamieszczane treści. Redakcja zastrzega sobie jednak prawo do ingerowania lub całkowitego ich usuwania, jeżeli uzna, że nie są zgodne z tematem artykułu, zasadami współżycia społecznego, a także wówczas, gdy będą naruszać normy prawne i obyczajowe. Pamiętaj! -pisząc komentarz, anonimowy jesteś tylko do momentu, gdy nie przekraczasz ustalonych zasad.
Komentarze pisane WIELKIMI LITERAMI będą usuwane!